Aktualności

Duet trzyma poziom

07.12.2021 • Mariusz Mrozek

„Operacyjni z wydziału mienia uratowali życie 14-latki” - tak brzmiał tytuł artykułu zamieszczonego 15 listopada na stronie KRP Warszawa VII. Kiedy go przeczytałem, przypomniałem sobie, że pisaliśmy w naszym miesięczniku tekst o dwóch policjantach z tej jednostki. Czy tym razem to również „robota” Łukasza i Pawła? „Duet, który ma moc”, czyli chłopaki, z którymi dokładnie rok temu przeprowadzałem wywiad, pełnią służbę właśnie w „mieniu”. Szybka weryfikacja informacji i po chwili wiedziałem, że bohaterowie artykułu z grudnia 2020 nie spoczęli na laurach. To o nich była informacja o uratowaniu nastolatki i mnóstwo innych, które na przestrzeni minionego roku pojawiły się w wielu mediach.


Foto: Archiwum KRP Warszawa VII

Co wydarzyło się przez ten rok w zawodowym życiu południowo-praskich policjantów? Czego dokonali Łukasz i Paweł z naszego „duetu”? Jak się okazuje, nie próżnowali. Liczbą zatrzymanych, ilością zrealizowanych spraw, które zakończyły się zarzutami dla podejrzanych, a często aresztami, odzyskanym mieniem - można by obdzielić większą grupę. To, ile osób przysłowiowo „wpadło w ich ręce”, w szczególności sprawców kradzieży, kradzieży z włamaniem, ale i posiadających narkotyki, czy sprawców przestępstw przeciwko życiu i zdrowiu, ile skradzionych rzeczy odzyskali, naprawdę może imponować. Wystarczyło przeanalizować informacje publikowane na stronie internetowej Komendy Rejonowej Policji Warszawa VII i nie miałem już żadnych wątpliwości. Dla Łukasza i Pawła był to kolejny pracowity i obfitujący w ciekawe sprawy rok. Skoro tak, to ponownie wrócimy do tych pełnych pasji zawodowców i przybliżymy naszym czytelnikom w kilku zdaniach niektóre z ich nowych osiągnięć. Powiemy o realizacjach, wynikach i sukcesach, którymi ta dwójka skromnych chłopaków stara się ze wszystkich sił nie epatować. Redakcja SMP nie czuje się jednak tym ograniczona.

Zacznijmy od duetu „robiącego” po drugiej stronie barykady. 36-letni obywatel Ukrainy i 52-letni obywatel Gruzji podejrzani byli o podwójną kradzież z włamaniem. Mężczyźni najpierw dostali się do cukierni, gdzie do ich rąk przykleiło się 100 złotych. Łup nie był zbyt obfity, więc wykuli dziurę w ścianie i z mieszczącego się po sąsiedzku sklepu ukradli 20 telefonów za ponad 21 tysięcy złotych. Obaj bez stałego miejsca zamieszkania, ukrywający się i unikający organów ścigania, nie byli łatwym celem do namierzenia. Co na to Łukasz z Pawłem? W zaledwie 3 tygodnie od włamania ustalili, kim są podejrzani. Później niezbędna dociekliwość, wytrwałość, obserwacje i dotarcie do celu. Dynamiczne zatrzymanie mężczyzn miało miejsce w zaparkowanym na uboczu pośród pustostanów renault lagunie, który był dla nich domem na czterech kolach. 36-latek i 52-latek wpadli w ręce funkcjonariuszy, kiedy układali się w aucie do snu. Zaskoczeni nie zdążyli nawet dobrze wyprostować nóg.

Równolegle z innymi postępowaniami prowadzonymi w ciągu ostatnich miesięcy, w ramach kontynuacji rozpoczętej w 2020 roku sprawy realizowanej pod nadzorem prokuratury okręgowej, policyjny duet zatrzymał kolejnych 6 podejrzanych, którzy usłyszeli już zarzuty i w większości zostali tymczasowo aresztowani. Postępowanie to, między innymi dzięki ustaleniom Łukasza i Pawła, obejmuje już kilkadziesiąt wątków i dotyczy wielu osób. Z uwagi na jego rozwojowy charakter z bardziej szczegółowymi informacjami musimy się jednak jeszcze wstrzymać.

Teraz przykład i dowód na to, że jeśli tylko się chce, jeśli komuś zależy, można naprawdę wiele i wcale nie jest tak, że się nie da, że coś jest za trudne lub niemożliwe (oczywiście wszystko w granicach obowiązujących przepisów prawa).


Foto: Archiwum KRP Warszawa VII

Był środek lata. Godzina piąta z minutami, warszawskie lotnisko. Łukasz i Paweł oraz funkcjonariusze z komisariatu Portu Lotniczego oczekiwali na lądujący samolot, który przylatywał z Turcji. Na pokładzie wśród osób wracających z wakacji był 38-latek podejrzany o liczne kradzieże katalizatorów. To jego wypatrywał „komitet powitalny” i ze względu na niego policjanci z wydziału mienia zainicjowali całe przedsięwzięcie. Zadziałali w tym przypadku, podobnie jak w wielu innych, profesjonalnie i błyskawicznie. Na nic zdało się wcześniejsze ukrywanie podejrzanego. Łukasz z Pawłem zatrzymali mocno zaskoczonego mężczyznę, a zebrany wcześniej materiał dowodowy pozwolił na przedstawienie mu 9 zarzutów.

Bardzo głośna medialnie, idealnie obrazująca zaangażowanie, empatię i „prawdziwość” tych policjantów, okazała się sprawa odzyskania plecaka, w którym pokrzywdzony obywatel Ukrainy miał 1000 dolarów i paszport. Mężczyznę okradło dwóch Gruzinów. Zostali zatrzymani, jednak plecaka przy nich nie było. Dodatkowym problemem dla okradzionego było to, że utracił wszystko na dzień przed obowiązującym go trzymiesięcznym wizowym powrotem do swojego kraju. Policjanci z „mienia” nie odpuścili. Tak długo działali, ustalali, jeździli, sprawdzali, aż dotarli do miejsca, gdzie plecak został ukryty. W środku znajdowała się cała zawartość. Dzięki zaangażowaniu funkcjonariuszy pokrzywdzony nie tylko odzyskał dokument, ale także wszystkie zarobione pieniądze. Była to dla niego, jak sam przyznał, historia jak z horroru, a zaraz potem jak z bajki. Medialności i rozgłosu całej sprawie nadał sam okradziony obywatel Ukrainy i to 3 miesiące po zdarzeniu, kiedy legalnie, po obowiązkowej przerwie wrócił do Polski, aby dalej pracować. Mężczyzna pojawił się w komendzie, żeby podziękować policjantom. Na kartce papieru, odręcznie, tak jak potrafił, po rosyjsku napisał, to co czuł, czego doświadczył dzięki zaangażowaniu policjantów i co chciał Pawłowi i Łukaszowi powiedzieć. „Oto ile znaczą policyjne, ale przede wszystkim ludzkie, zaangażowanie i uczciwość” - taki tytuł zapowiadał informację na ten temat zamieszczoną na stronie internetowej jednostki. Tekst zainteresował większość mediów, nie tylko tych lokalnych, ale również największych ogólnopolskich.

Półtorej godziny na odnalezienie zaginionego 12-latka? W czasie wakacji, w środku nocy, przy w zasadzie braku jakichkolwiek konkretnych informacji na temat chłopca, jego znajomych, ulubionych miejsc i tego wszystkiego, co wskazywałoby jakiś konkretny ślad - to też zadanie dla Łukasza i Pawła. Policjanci zostali po służbie i zrobili wszystko, co można, wychodząc poza utarte schematy, by właśnie w zaledwie 90 minut odnaleźć całego i zdrowego, choć mocno przestraszonego, błąkającego się samotnie ciemnymi ulicami miasta 12-latka. Dlaczego od razu, z biegu tak się w to „wkręcili”? Bo tak należało. Kropka.

Po co powstał ten artykuł i dlaczego wracam po raz kolejny do tych samych policjantów? Warto w tym miejscu zaznaczyć, że sami zainteresowani, czyli Łukasz (podkomisarz) i Paweł (młodszy aspirant) nic o nim nie wiedzą. Ma to być taka świąteczna niespodzianka. Odpowiedzi na powyższe pytania jest co najmniej kilka. Po pierwsze, bo jestem szczerze przekonany, że warto zauważać i chwalić tych, którzy faktycznie na to zasługują, sami nie zabiegają o rozgłos i nie dla niego cokolwiek robią. Warto pokazywać, że w naszych szeregach nie brakuje ludzi, którym się wciąż, nierzadko pomimo licznych przeciwności, chce. Trzeba głośno i wyraźnie mówić o tych, którym zależy, którzy się starają i widzą głęboki sens w tym, co robią. Dlatego, kiedy przeczytałem o tym, jak uratowali życie 14-latce, nie mogłem przedmiotowego artykułu nie napisać.

Doskonale pamiętam, że kiedy rok temu przeprowadzałem z Łukaszem i Pawłem wywiad - obaj, co podkreślałem, skromni, wciąż twierdzili, że robią takie zwykłe rzeczy, którymi ktoś po prostu musi się zająć. Powtarzali, że owszem przestępstwa, jakimi się zajmują, są bardzo uciążliwe dla ludzi, ale ich wykrywanie nie stanowi żadnych spektakularnych wyników. Wtedy też powiedzieli, że przecież nie ratują nikomu życia, jeszcze nikogo nie ocalili, więc tak naprawdę nie ma o czym mówić.

Myślę, że gdzieś tam, po cichu w głębi siebie, każdy z nich chciał zrobić coś takiego w ich własnej ocenie „ważnego”. Tak naprawdę pomóc, ocalić, uratować... Obaj przecież z przekonania są honorowymi dawcami krwi, ratownikami po kwalifikowanym kursie pierwszej pomocy, który zresztą, jak się okazało, dosłownie kilkanaście dni temu z celującymi wynikami recertyfikowali.

Kiedy dowiedziałem się, że uratowana 14-latka zawdzięcza swoje życie właśnie Pawłowi i Łukaszowi, pomyślałem po pierwsze, że dziewczynka miała bardzo dużo szczęścia, że to na nich trafiła, a po drugie, że im się to po prostu należało. Za to, jacy są, jak pracują, jak traktują swoją służbę, los wyraźnie chciał, aby to właśnie oni znaleźli się w tym miejscu i czasie. Zasłużyli na to niezwykłe poczucie, że zrobili coś „naprawdę ważnego”, czego nie da się zmierzyć, przecenić, zapobiegli ludzkiej tragedii. Uratowali życie dziecku.

Każdy z nich jest ojcem. Łukasz ma tylko o kilka lat młodszą 5 od dziewczynki z mostu córkę, Paweł ma już dwoje dzieci, dwóch synów, młodszy właśnie kończy 2 miesiące. Obaj są niesamowicie zakochani w swoich pociechach, bardzo przeżywają wszystko, co dotyczy dzieci.


Foto: Archiwum KRP Warszawa VII

Sytuacja, z którą przyszło się im zmierzyć na Moście Poniatowskiego, była arcytrudna. Nagle, z marszu, bez chwili czasu na zastanowienie, przygotowanie, bez możliwości przemyślenia, omówienia taktyki, podziału zadań... po prostu trzeba było działać. Na szczęście to zgrany duet, który rozumie się bez zbędnych słów, nie musieli więc sobie nic wyjaśniać i ustalać. Trzeba nadmienić, że nie chodziło w tym przypadku o zgłoszoną interwencją. To oni sami z siebie, czujnie zauważyli zagrożenie. Zwrócili uwagę na sytuację, którą zawodowym okiem i doświadczeniem ocenili jako niebezpieczną. Jechali mostem w stronę Śródmieścia. W pewnym momencie zobaczyli, że po drugiej stronie Alei Poniatowskiego, wzdłuż jezdni w kierunku Pragi Południe, przez barierki mostu przewieszona jest dziewczynka. Wszystko wskazywało na to, że może zrobić sobie krzywdę.

Sytuacja niezwykle trudna, zarówno emocjonalnie, ale również technicznie, jak i logistycznie. Policjanci nie mogli przewidzieć, co się zdarzy, jak zareaguje i co zrobi nastolatka. Przecież ta dziewczynka najprawdopodobniej naprawdę chciała odebrać sobie życie, była przewieszona przez barierki mostu, kilkanaście metrów nad taflą wody. Ważny był tutaj każdy gest, każde słowo, najmniejszy drobiazg. Błąd ze strony funkcjonariuszy mógłbyzdecydować o życiu lub śmierci. Łukasz wspólnie z Pawłem z absolutnym spokojem, empatią i bardzo umiejętnie, zapewniając nastolatce możliwie największy komfort, a przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa, zdjęli ją z poręczy. Troskliwie zaopiekowali się dziewczynką do momentu przyjazdu wezwanych na miejsce, karetki pogotowia i ojca dziecka. Wrażliwość, empatia, profesjonalizm, odwaga, ofiarność, opanowanie, spokój, rozsądek, trzeźwość umysłów - to tylko niektóre z określeń, które mogą opisać to, co zrobili. Wierzę, że mogli zadziałać trochę automatycznie, że nie zastanawiali się, ani czy to robić, ani tym bardziej, czy warto i że to był impuls. Wiem, że była to rzecz wyjątkowo trudna i że, tak jak słusznie zauważyła oficer prasowa z Pragi Południe opisująca to zdarzenie, ślad po tym pozostanie w tych policjantach już na zawsze.

Panowie, czapki z głów.

Na zakończenie dodam, że jest mi niezmiernie miło móc pisać o takich policjantach i ich dokonaniach. Będziemy się starać, aby na łamach Stołecznego Magazynu Policyjnego nie brakowało tego rodzaju artykułów. Wiemy, że w naszym garnizonie jest wiele policjantek i policjantów, których historie warto opisać i dać im w ten sposób świadectwo olbrzymiej pozytywnej wartości, jaką w sobie kryją.

W perspektywie nadchodzących dni składam głównym bohaterom tego tekstu serdeczne życzenia pogodnych, rodzinnych, zdrowych i bezpiecznych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego Nowego Roku. Spełniajcie się, bądźcie szczęśliwi i pozostańcie sobą. Oby wciąż się Wam chciało.