Sylwetki

Kobiecy wymiar Policji

02.03.2015 • Dominik Mikołajczyk

Przed laty był to zawód zdominowany przez mężczyzn. Obecnie policjantki możemy zobaczyć zarówno w pionie logistycznym, prewencyjnym, kryminalnym. Ponadto w Policji pracują kobiety na stanowiskach cywilnych. Większość z nich nie trafiła tu przypadkowo. Zawsze chciały być blisko spraw policyjnych. Tu awansują i rozwijają się zawodowo.

Każda kobieta jest inna. Mamy jednak cechy wspólne: jesteśmy ambitne i skrupulatne. Praca w tym, a nie w innym miejscu, to nasz świadomy życiowy wybór.

– Od dziecka chciałam zostać policjantką. Będąc młodą dziewczyną zajęłam się budowaniem rodziny – opowiada starszy sierżant Beata Spinek. Jednak od 5 lat spełniam swoje marzenie i jestem policjantką. Po zakwalifikowaniu się do służby, otrzymałam przydział do OPP KSP. Następnie trafiałam do Wydziału Ruchu Drogowego KSP, chociaż chciałam zostać dzielnicową.

Agacie, która pracuje w Policji 10 lat, od samego początku w pionie kryminalnym, udało się pracować przy sprawach trudnych, wymagających od niej nie raz, nie dwa, poświęcenia czasu rodzinnego na rzecz służby. – Od wielu lat pracuję w Policji. Przeszłam przez długą drogę zawodową. Zawsze jednak wykonywałam swoje zadania z dużą satysfakcją i zaangażowaniem – mówi Agata. – To nieprawda, że nie można pogodzić tak wyjątkowej pracy z życiem osobistym. To kwestia podejścia partnera, z którym żyjemy. Pamiętam, jak byłam zmęczona po nocy spędzonej u boku płaczącego dziecka, a następnego dnia szłam do pracy pełna energii i zapału. Moje dzieci już urosły, a ja dzięki swojej pasji, spełniam się.

– Wcześniej pracowałam w telekomunikacji – mówi Anna Fitt, od 21 lat pracownik w Wydziale Postępowań Administracyjnych KSP. Od znajomych dowiedziałam się, że trwa nabór na etat cywilny w Policji. I tak na początku lat dziewięćdziesiątych, po wcześniej zdanym egzaminie z maszynopisania, trafiłam do wydziału prezydialnego KSP. Mam to szczęście, że pracuję w systemie ośmiogodzinnym, a moja praca nigdy nie kolidowała z życiem osobistym.

Praca w Policji wymaga m.in.: determinacji,
precyzji, a także umiejętności
podejmowania szybkich decyzji.

– Od 3 lat wraz z mł. asp. Maciejem Izydorkiewiczem patroluję warszawskie ulice – opowiada sierżant Beata. Podczas podejmowania interwencji rozumiemy się bez słów - dodaje. Każde z nas wie, co ma robić. Współpraca i dobra atmosfera ma wpływ na efektywność wykonywanych przez nas zadań. Jesteśmy dobrą i zgraną załogą. Możemy na siebie liczyć. Podczas pełnienia 12-godzinnych służb, zdarzają się czasami pościgi. W takich sytuacjach przejmuję rolę pilota. Oznacza to, że obserwuję wszystko i wszystkich na drodze oraz relacjonuję sytuację na bieżąco. Dbamy o bezpieczeństwo swoje i osób postronnych. Obecnie nie wyobrażam sobie innego zajęcia – mówi sierżant Beata. – Służba daje mi dużo satysfakcji. Może za jakiś czas pomyślę o zmianie, ale póki co, jestem zadowolona. Każdy dzień pracy jest inny. Podejmując interwencje spotykamy się z różnym tłumaczeniem kierowców. Czasami bywa bardzo poważnie, czasami śmiesznie. Na swojej drodze spotykam różnych ludzi, różne osobowości. Do każdej osoby staram się podchodzić indywidualnie. Od bardzo dawna jednak nie zdarzają mi się odmowy przyjęcia mandatu. W wielu przypadkach uśmiech na twarzy pomaga. Ludzie wiedzą, że na wideoorejestratorze wszystko dokładnie widać i nie mogą zaprzeczyć nagranym faktom.

– Pamiętam czasy – wspomina Agata, kiedy praca w pionie kryminalnym pozostawała dla kobiet tylko w sferze marzeń. Czasy się zmieniły i to z korzyścią dla nas. Wiele kobiet może pełnić służbę tam, gdzie czuje się najlepiej. To samo dotyczy kolegów, z którymi pracuję. Kilku z nich, przed laty wprowadziło mnie w arkana służby kryminalnej. To ludzie z zasadami i pasją do służby. Przekazali mi swoją wiedzę i nauczyli podejmowania szybkich i trafnych decyzji. Później, będąc wielokrotnie w trudnych sytuacjach, wykorzystałam ich doświadczenie, chroniąc w ten sposób siebie i innych.

– Na początku pracy w KSP poznałam wielu ciekawych ludzi – opowiada Pani Ania. Począwszy od naczelnika, który był dla nas mentorem, nauczycielem, po koleżanki, które tworzyły w naszej sekcji fantastyczną rodzinną atmosferę. Przekazywały wiedzę, tak jak matka córce. To procentuje do dzisiaj. Staramy się, aby taką atmosferę przekazać nowo przyjmowanym pracownikom. Na bieżąco wprowadzamy ich w tajniki naszej pracy. Mimo że jest jej dużo, zawsze możemy na siebie liczyć. Cieszy mnie, że młode pokolenie jest bardzo otwarte nie tylko na wiedzę, ale także na ludzi.

Służba niejednokrotnie wpływa na życie rodzinne.
Poświęcając czas pracy, ktoś bliski przejmuje
nasze rodzinne obowiązki.

– Zdarza się, że ze względu na podjętą interwencję, służba wydłuża się. Wtedy w obowiązkach domowych pomaga mi córka. Zawsze mogę na niej polegać. Jest fantastyczną 17-latką. Chodzi do klasy wojskowej, a w przyszłości chce zostać pilotem myśliwca. Poza tym świetnie strzela, udziela się w ochotniczej straży pożarnej, prowadzi własną drużynę harcerską – śmieje się sierżant Beata i dodaje z dumą: w domowej szafie wiszą nasze mundury. – Ona również jest ze mnie dumna. Mąż także przyzwyczaił się już do mundurów w domu.

–  Kiedy pracowałam, mąż opiekował się dziećmi, i odwrotnie – opowiada Agata. Taka metoda sprawdziła się. Mieliśmy wtedy mało czasu dla siebie. Obecnie, kiedy dzieci są już starsze, nadrabiamy to. Wychodzimy do kina, na mecze piłki nożnej, mamy więcej czasu dla przyjaciół.

–  Przed laty chciałam wstąpić w szeregi mundurowe, podobno byłam za niska – śmieje się Pani Ania. Potem na świat przyszła córka, a mąż zaczął pracować w systemie zmianowym. Ktoś z nas musiał być bardziej dyspozycyjny. Trafiło na mnie. Nie żałuję ani dnia w tej pracy. Cenię sobie współpracowników i dobrą atmosferę.

podkom. Ewa Szymańska-Sitkiewicz
foto Dominik Mikołajczyk