Sylwetki

Niezwykle zwykła

29.10.2009 • Mariusz Mrozek

Pod dom st. sierż. Joanny Świderskiej-Piechowskiej podwieźli mnie poprzedni rozmówcy Państwo Kwiatkowscy. W progu pięknego, czekoladowego koloru przedpokoju, przywitała mnie blondyna. Wyjaśnia, że sama go projektowała. Nawet aplikacje koników wodnych wykonała sama. Przeprasza, że nieposprzątane, a mąż nie wybaczyłby jej, że przyjmuje gości w kuchni. To esteta.

Notabene jest naprawdę czysto. Poinformowała mnie też, że mąż Marcin spóźni się z powodu korków. Pani Joasia przygotowując obiad dla męża zaczęła opowiadać, jak to własnymi siłami remontowali mieszkanie. Kupili największe dwupokojowe w tym samym bloku, w którym mieszka jej mama. Pomaga im w wychowywaniu dziewczynek, kiedy oni są w pracy. Korzystają też z pomocy babci, kiedy chcą wyjść do kina czy teatru. To do czasu, kiedy dziewczynki podrosną. Za chwilę do domu wpadają dwie filigranowe dziewczynki. Julka i Judytka. Jedna ma pięć, druga dwa latka. Przyglądały mi się uważnie, ale nic nie powiedziały. Judytka prosi o włączenie telewizora. Dziewczynki znikają w swoim pokoju.

Zaczynamy kontynuować rozmowę. Pani Joanna ma 8 lat służby. Do 2007 roku pracowała w WRD KSP, później zaczęła pracę na Żoliborzu w wykroczeniach. Z tego, co mówi bardzo lubi swoje zajęcie. Na komendzie ma wiele przyjaciółek i kolegę Artura. Zawsze może na niego liczyć, oczywiście to działa w dwie strony. Mąż Marcin musiał to zaakceptować. Już wie, że to tylko przyjaźń.

Praca, praca, praca

Jak się urodziła mała, mąż pani Joasi myślał, że żona zostanie w domu i będzie tzw. kurą domową. Zaczął więcej zarabiać. Sądził, że pensja żony, która - jego zdaniem - starczała na waciki, jest zbędna. Niestety, pomimo próśb, do pracy wróciła po 9 miesiącach. Jak mówi – poszła, bo brakowało jej ludzi, atmosfery jaka tam panuje. KRP V jest niepowtarzalna. Komendant zawsze ma drzwi otwarte. Tam nikt nie musi umawiać się na rozmowę. Za akceptacją sekretarki wchodzi. Nie ma zbędnych ceremonii. Joasia mówi, że - nigdy nie spotkała się ze strony przełożonego z taką otwartością, życzliwością i zrozumieniem. Komendant wie, że prócz służby jest rodzina. Ona wyznaje zasadę, jeżeli jest praca, to wykonywana najlepiej. Jak czegoś nie jest pewna, wertuje przepisy. Nie wyobraża sobie, żeby ona wyznaczona z ramienia komendanta, jako oskarżyciel w sądzie, nie wykazała się profesjonalizmem. Naczelnik widzi to. Kiedy aniołki chorują, a ona potrzebuje wolne, nie ma najmniejszego problemu. Sama nazywa się pracoholikiem.

Przeważnie bierze służby w święta Bożego Narodzenia. Chce w ten sposób odciążyć kolegów i koleżanki, którzy wyjeżdżają z Warszawy. Oni za to pracują w sylwestra, czy Wielkanoc. Mieszka na miejscu, to może przyjść. Zawsze się w zespole dogaduje.

Dziewczynki proszą mamę o picie. Wieszają się jej na szyi. Idą razem przygotować obiad. Julka zapytana, gdzie mama pracuje odpowiada, że jest policjantką. Zatrzymuje złodziei i zawozi ich do sądu. Podobno mąż twierdzi, że Julka jest z mamy bardzo dumna. Ja natomiast wiem, że dziewczynki chciałyby mieć ją tylko dla siebie. I tak są bardzo wyrozumiałe.

Kiedy wydarzy się na komendzie coś nadzwyczajnego – wspomina Joasia - to dzwonią po nią. Mąż mówi, że jest gadułą, ale kochaną. Chciałby dla niej pracy bardziej kobiecej. Jest zawsze dyspozycyjna, przez co bywa wykorzystywana przez innych. Kiedy w nocy zadzwoni kolega, zawsze gotowa jest nieść pomoc.

Jest osobą otwartą. Jeżeli jej się coś nie podoba, potrafi mówić o tym na głos. Nawet koledzy męża korzystają z jej porad prawnych. Marcin wśród swoich znajomych nie mówi, że żona jest policjantką. Wie, że nie zawsze może być to dobrze odebrane. Pani Joasia prócz pracy udziela się społecznie. Kiedyś z mężem i znajomymi z ,,piątki” wybrali się na imprezę zorganizowaną przez ruch drogowy. Marcin z reguły lubi się bawić, ale ona czuła, że jest coś nie tak. Był cichy. Powiedział jej wtedy, że wszyscy mówili tylko o pracy.

Marzenia

Kiedy Joasia składa ubrania z suszarki, opowiada mi o swoim największym marzeniu. Chciałaby ukończyć szkołę oficerską. Ma cichą nadzieję, że kiedyś się to spełni. Teraz pewnie podjęłaby drugie wymarzone studia: na wydziale prawa. Jednak mąż uczy się na dwóch kierunkach. Poza tym szlifuje w domu język arabski, utrwala angielski. Ona musi poczekać. W domu mieć dwóch ambitnych rodziców, to dla dziewczynek trudne zadanie do pokonania. Poza tym mąż uprawia sport. Może nie zjeść śniadania, ale rozciągnąć się musi.

Są nie tylko ambitni. W dodatku lubią mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Nie ma u nich nie zaplanowanych wyjazdów. Jaosia śmieje się, że jakby mogła, zaplanowałaby pogodę. Czasami są dwu, trzydniowe, spontaniczne wypady za Warszawę. Poza tym chcieliby kiedyś wyjechać tylko we dwoje. Nigdy nie nacieszyli się tylko sobą. Joasia czyta książki tylko wtedy, kiedy małe się kąpią. Nie ma czasu dla siebie i swoich przyjemności. Marcin mówi, że dzieci to kawałek szczęścia. Martwi się o żonę, że może w pracy stać się jej coś złego. Ale jest z niej dumny. Natomiast ona, kiedy on się spóźnia, a telefon nie odpowiada myśli, że coś się stało. Nie pomyśli, że impreza się przedłużyła. Mają jeszcze jedno małe pragnienie. Domek z ogródkiem.

Z okazji świąt, spełnienia marzeń tych odkrytych przed nami i tych głęboko skrytych.

mł. asp. Ewa Szymańska-Sitkiewicz