Aktualności

„Czym skorupka za młodu nasiąknie”

05.02.2021 • Daniel Niezdropa

Zjawisko przestępczości nie rozgranicza wieku w jakim mają być ci, którzy łamią prawo, stając się tym samym celem działań Policji oraz innych służb i organów związanych z bezpieczeństwem. Z policyjnego doświadczenia i rozpoznania wynika, że przestępczością parają się już młodzi ludzie, a wielu z nich ewaluuje w niewłaściwą stronę, stając się później dorosłymi przestępcami, częstokroć tzw. „zawodowymi”, którzy czynią sobie z tego stałe źródło zarobku. Dlatego też ważne zadanie w procesie przeciwdziałania powstawaniu przestępczości, realizują policjanci pracujący w komórkach do spraw nieletnich, którzy z jednej strony ścigają młodocianych, z drugiej uświadamiają i uczą, z nadzieją, że wielu z ich „podopiecznych” wyjdzie jednak na prostą, kończąc z przestępczością, zanim wejdą w dorosłość określoną przepisami prawa, gdzie środki karne są już o wiele bardziej surowsze.

W każdej jednostce, komendzie powiatowej, rejonowej, są specjalne komórki zajmujące się nieletnimi: zespoły, referaty, ogniwa, a nawet wydziały. Każda z nich ma za zadanie ujawniać i zwalczać przestępczość, a także realizować i rozwijać profilaktykę. Jednym z wiodących w garnizonie stołecznym w kwestii skuteczności ścigania nieletnich jest ogniwo z Otwocka, które w swoim dorobku ma niejedną rozwiązaną i wykrytą sprawę, w których to właśnie nieletni sprawcy dopuszczali się czynów karalnych i demoralizacyjnych.

O tym, jak wygląda praca otwockich specjalistów od „nielatów”, postanowiliśmy porozmawiać z ich kierownikiem – sierż. sztab. Bartoszem Zdanowskim, twórcą wielu dotychczasowych sukcesów ogniwa.

„Postępowania wieloczynowe”, które - jak dowiedzieliśmy sięprowadziło ogniwo, to efekt wielkiego zaangażowania, dedukcji, rozwijania kolejnych wątków, poszerzania wiedzy o przestępczym środowisku.

Czy trzeba być kimś wyjątkowym? A może wystarczy po prostu lubić swoją służbę? Skoro lubię - to znaczy, że mam satysfakcję, rozwijam się i spełniam, poszukuję nowych wyzwań? Na te i na inne pytania odpowie nam Bartek, na co dzień bardzo serdeczny kolega, a w terenie czujny i niedający się zaskoczyć policjant, a od pewnego czasu kierownik.

Powiedz, jak wyglądały początki Twojej służby, czy miałeś nauczyciela, kolegę, który pokazał Ci jak wygląda służba „na ulicy”?

Ciekawą historią jest to, jak odnalazłem się w niebieskim mundurze. Od początku myślałem, że będę strażakiem i dość poważnie rozważałem aplikację do Państwowej Straży Pożarnej. Życie zdecydowało jednak inaczej. Zmiana planu na przyszłość to był impuls. A raczej słowa jednego z serdecznych przyjaciół, który powiedział, pamiętam jak dziś: „Bartek! Ogarnij się! Z Ciebie to byłby dobry policjant, a nie strażak! Policjant, pomyślałem wtedy, czemu nie, to też jest warte zastanowienia. Nie minęło kilka dni, jak skompletowałem potrzebne dokumenty i zgłosiłem się do Sekcji Doboru Wydziału Kadr Komendy Stołecznej Policji. A już kilka miesięcy później, po przejściu przez proces rekrutacji, złożyłem uroczyste ślubowanie na placu Piłsudskiego w Warszawie. To było w 2014 roku. Byłem dumny z tego co zrobiłem. Później było szkolenie i zdobywanie policyjnego doświadczenia w patrolówce. W otwockich „nielatach” służę od czterech lat. Od samego początku miałem swojego mentora, nauczyciela, któremu nieskromnie powiem, zawdzięczam wiedzę. Był nim kierownik ogniwa asp. szt. Paweł Smoliński – człowiek o wielu pasjach. Myślę, że nie obrazi się, jak powiem, że wiele osób określa go mianem „człowieka orkiestry”, to idealnie opisuje jego charakter i podejście do życia. Paweł obecnie zajmuje stanowisko Naczelnika Wydziału Prewencji Komendy Powiatowej Policji w Otwocku. To on nauczył mnie jak być dobrym policjantem i pokazał, jak ważna jest praca funkcjonariuszy zajmujących się problematyką nieletnich. Pokazał teren, środowisko i specyfikę przestępczości nieletnich. Zawsze powtarzał, że wczesne rozpoznanie i zwalczenie zagrożeń wśród nieletnich to mniej dorosłych przestępców w przyszłości. Kiedy mój mentor awansował na naczelnika, to spotkał mnie zaszczyt objęcia po nim stanowiska. W dalszym ciągu jest dla mnie wzorem do naśladowania i motywacją, aby być jak najlepszym przełożonym dla policjantów z naszego ogniwa.

Zawsze będę powtarzał, że to właśnie dzięki doświadczonym kolegom, ich wiedzy i pomocy, jestem w miejscu, w którym służba to moja pasja. Mówią, że każdy człowiek wykonujący swój zawód jest mistrzem lub wyrobnikiem – ja należę do tych pierwszych.

Czy dobra kondycja pomaga w codziennej służbie, dzieciaki przecież lubią uciekać i to nie tylko z domu?

Oni lubią uciekać, my lubimy ich gonić. Wiesz, to jest jak na zawodach – nutka adrenaliny i pytanie w głowie – kto wygra?! Kiedyś kontrolowaliśmy adres pod kątem poszukiwanego, gdy tylko podjechaliśmy pod budynek to nieletni wyskoczył przez okno i zaczął uciekać. Oczywiście ruszyliśmy w pościg, lecz uciekinier po chwili się zatrzymał i powiedział „panowie, miałem uciekać, ale zobaczyłem, że to wy mnie gonicie, więc stwierdziłem, że to bez sensu”. To pokazuje, że mamy na mieście dobry „fejm” (ang. fame – sława) wśród podopiecznych.

Utrzymanie wysokiej sprawności fizycznej z pewnością pomaga w służbie. W moim przypadku jest to nie tylko obowiązek, ale i pasja. Lubię dźwigać ciężary. Po raz pierwszy na siłownię zaprowadził mnie mój tata 17 lat temu i tak mi się spodobało, że ćwiczę do dziś. Pomijając kwestie związane z obowiązkiem utrzymania dobrej kondycji, uważam, że sport jest świetnym sposobem odreagowania całego zła z jakim stykamy się w trakcie służby, a nawet stresu. Dlatego, jeżeli nie masz odskoczni, miejsca gdzie oczyścisz myśli, to po jakimś czasie niestety w głowie zaczyna się robić źle. Ja swoje "cegiełki" burzę ciężarami na siłowni.

Ponadto wydaje mi się, że należy walczyć ze stereotypem „amerykańskiego gliny”, który trzyma w ręku pączka i dużą colę. Od mojej kondycji zależy nie tylko moje bezpieczeństwo, ale także mojego partnera i wszystkich osób wobec których podejmuję czynności. Dlatego warto dbać nie tylko o kondycję, ale również o sylwetkę.

Czy praca u podstaw w problematyce przestępczości nieletnich, może dać wymierne efekty? Jaki procent z nich można uratować, aby nie wybrali tej „złej” drogi już w dorosłym życiu?

Staramy się wskazać młodym ludziom poprawny kierunek patrzenia na świat, współpracujemy z placówkami oświatowymi na terenie naszego powiatu, organizując prelekcje, na których omawiamy szereg zagadnień od ogólnego zarysu odpowiedzialności nieletnich przed sądem rodzinnym, po przemoc w sieci. Ilu można uratować? Myślę, że wielu, wszystko zależy jednak od wspólnej pracy policjantów, rodziców, szkół.

Jak jest z prawdomównością nieletnich sprawców, czy potrafią się otworzyć, żałują, czy też bywają wyrachowani i pozbawieni skrupułów, ilu z nich to „zagubione dusze”?

Każdy policjant powinien być dobrym psychologiem i potrafić ocenić, kiedy ktoś mówi prawdę, a kiedy kłamie. Przy pracy z nieletnimi dobrze jest znaleźć z nim wspólny język, pokazać, że rozumie się sposób bycia, subkulturę. Bardzo pożądaną cechą jest umiejętność znalezienia właściwego tła rozmowy. Bycie tzw. służbistą podczas przesłuchania nie jest właściwym kierunkiem do rozmowy. Osobiście wolę znaleźć złoty środek, pokazać dzieciakowi, że nie jestem po to, aby zrobić mu na złość, ale pomóc.

Kiedyś jedna przesłuchiwana przeze mnie nastolatka tak swobodnie się poczuła podczas przesłuchania, że w pewnym momencie zaczęła mi mówić na „ty”. Oczywiście jej nie przerywałem i nie zwróciłem uwagi – pomyślałem, że w danej sytuacji nie było to okazanie braku szacunku, a spontaniczne zachowanie, wynikające ze zdobycia zaufania. Prawdopodobnie, gdybym w trakcie przesłuchania powiedział do niej: „hola, hola, młoda damo!”, to dziewczyna mogłaby się zaciąć i na tym zakończyłaby się nasza rozmowa. Każdy jednak wypracowuje sobie własną taktykę prowadzenia rozmowy, ja wolę swoją i zwykle skutkuje.

Większość dzieciaków, które do nas trafiają, to właśnie zagubione dusze. Żyjemy w czasach, kiedy rodzice nie mają zbyt wiele czasu dla swoich pociech. Bardzo często sprawcy czynów karalnych pochodzą z rozbitych rodzin, gdzie brakuje jednego z rodziców. To smutne, ale prawdziwe. Pamiętam, jak wiosną ubiegłego roku pracowaliśmy nad sprawą, gdzie czternastolatek oprócz zażywania i udzielania kolegom marihuany, trudnił się „ogrodnictwem”. Jego rodzice byli tak zapracowani, że nawet nie zauważyli tzw. growbox-a (namiotu do uprawy roślin) w pokoju ich dziecka. W środku były hodowane rośliny konopi innych niż włókniste. Akurat ten chłopiec, może być określony mianem naszego „sukcesu zawodowego”, gdyż po realizacji przez nas sprawy narkotykowej z jego udziałem, całkowicie odciął się od toksycznego środowiska i zmienił się o 360 stopni. Wrócił do swojej pasji – tańca i po przerwie ponownie zaczął odnosić spore sukcesy, w tym również na arenie międzynarodowej. Co jakiś czas dzwonię do jego rodziców i pytam się o niego, a na święta nawet wysłali mi życzenia i ponownie dziękowali za to, co dla nich zrobiliśmy. Dla takich właśnie chwil warto przykładać się do swojej pracy, bo wdzięczności i szacunku ludzi nie da się kupić. Trzeba na to zapracować.

Żaden z dzieciaków, którzy do nas trafili do tej pory, nie był zły, lecz zagubiony. Jeżeli rodzice nie zainterweniują w odpowiednim momencie, to dziecko straci z nimi kontakt i będzie szukało wsparcia i autorytetów poza domem, czasami w złym środowisku. Wtedy przestanie zauważać granicę między dobrem, a złem. Też jestem ojcem i wiem, że muszę wspierać moje dziecko zawsze i ze wszystkich sił.

Czy mieliście jakieś poważne sprawy z udziałem nieletnich, jak wygląda proces wykrywczy, z kim współpracujecie?

Przez ostatnie kilka lat mieliśmy cały szereg takich spraw mniej lub bardziej poważnych, ale bardzo często medialnych. Policjanci ze stołecznego terroru zatrzymali trzech nieletnich, którzy planowali zamach na szkołę – wzorując się na dwóch amerykanach, którzy dokonali w roku 1999 zamachu w Columbine High School. Nieletni stworzyli prototyp bomby rurowej, którą testowali w lesie pod Warszawą. Z uwagi na fakt, że jeden z nich był mieszkańcem naszego powiatu, wykonywaliśmy z nim wszystkie czynności procesowe. Rozmowa z nim była nieco przerażająca – słuchaliśmy i patrzyliśmy, jak ze spokojem opowiadał o tym, że obejrzał pół roku wcześniej film dokumentalny opisujący zamach i znalazł w tych sprawcach bratnią duszę. Zaczął się nimi inspirować do tego stopnia, że na-wet ubierał się identycznie. Oceniliśmy, że zatarła mu się granica postrzegania i zatracił umiejętność oddzielenia dobra od zła.

Pracowaliśmy w ubiegłym roku nad sprawą włamania do domu. Oprócz zdemolowania i kradzieży przedmiotów, sprawcy wymalowali sprayem swoje tagi, oraz kilka „ksyw” lokalnych raperów udostępniających swoje kawałki na YouTube. Pracując przy tej sprawie, dotarliśmy do włamywaczy, którzy oprócz zrabowanych przedmiotów ukrywali amunicję i broń. Czasami trzeba mieć trochę szczęścia, a niekiedy trzeba mu pomóc. Zeszłej zimy wspólnie z moim mentorem Pawłem patrolowaliśmy teren Otwocka. Na parkingu pod sklepem, gdzie zatrzymaliśmy się na chwilę, dosłownie przed maską naszego radiowozu, dwóch znanych nam nieletnich dokonało transakcji narkotykowej – było ciemno i nawet nie mieli świadomości, że są przez nas obserwowani. Otwock to małe miasto, większość młodzieży zna nie tylko nasze auta, ale i policjantów z imienia i nazwiska, wymieniają się na portalach społecznościowych i grupach dyskusyjnych swoimi doświadczeniami. Nas to jednak nie przeraża i nie zniechęca. Robimy swoje.

Potrafimy doskonale wtopić się w otoczenie, pozostać niezauważonymi. Nie tak dawno obserwowałem pewnego 16-latka, miałem podejrzenie, że może posiadać przy sobie narkotyki. Był wielce zdziwiony, gdy podszedłem i okazałem mu „blachę”. Mój nos mnie nie zawiódł – znalazłem przy nieletnim mefedron. Po przewiezieniu do komendy powiedział mi: „Wie pan co? Tak szczerze, to myślałem, że chce mi pan jakiś towar sprzedać, a nie wiedziałem, że jest pan psem”. Oczywiście za „psa” się nie obrażam”, bo przecież każdy z nas wie, że „pies jest wierny i walczy do końca”.

Ilu nieletnich, których znasz, wyszło na prostą? Jak zachowują się rodzice, czy potrafią podziękować policjantom?

Nie prowadzimy statystyk, ale z częścią młodzieży mam kontakt, spotykam ich na mieście, w siłowni, parku. Jest pewien chłopak – Konrad, jeszcze dwa lata temu, gdy miał 16 lat, jego głównym zainteresowaniem było zażywanie środków odurzających. Kiedy kończyła mu się kasa, kombinował, jak ją zorganizować. Przez to kradł i kręcił się po mieście z szemranym towarzystwem. Osobiście prowadziłem z nim kilkanaście spraw i przy każdym przesłuchaniu wbijałem do głowy, że to jest równia pochyła i żeby zabrał się za jakiś sport. Zaproponowałem, aby codziennie biegał, zwiększał dystans, pokonywał własne słabości. Od ponad roku nie słyszałem o żadnym występku Konrada. Wiem, że już skończył 17 lat i nie jest pod naszą jurysdykcją. W grudniu przed Świętami Bożego Narodzenia podczas nocnej służby, spotkałem Konrada w parku miejskim. Wyglądał zupełnie inaczej, był uśmiechniętym gościem w bandanie z logo jednego z najpopularniejszych biegów przełajowych. Opowiedział mi, że porzucił nałóg i wziął się za siebie. Usłyszałem od niego: „dziękuję”. Powiedział mi, że gdyby nie policjanci z otwockiego ogniwa, którzy ciągle wbijali mu do głowy, że robi źle, nie wiadomo jak wyglądałaby jego przyszłość. Dopiero niedawno zrozumiał, że „JP na 100%” niekoniecznie jest wyrażeniem własnej, niczym nie popartej opinii,a pokazaniem własnej głupoty. Potwierdzam tezę, że policjanci nie są po to, aby przeszkadzać. My chcemy pomóc, tyle, że dzieciaki zrozumieją to dopiero za jakiś czas.

Rodzice nieletnich w większości przypadków przechodzą kilka tzw. faz emocjonalnych podczas naszej interwencji względem dziecka. Najpierw nie wierzą, że ich pociecha mogłaby zrobić cokolwiek złego, następnie przechodzą do etapu agresji, są roszczeniowi względem policjantów, którzy wykonują swoje czynności, po czym zaczynają rozumieć do czego doszło i wtedy zazwyczaj przepraszają za swoje zachowanie i tłumaczą dzieciakom, że sytuacja jest poważna i pora zrobić rachunek sumienia i „wyspowiadać się” podczas przesłuchania.

Niestety zdarzają się wyjątki, niedawno jeden z rodziców powiedział mi „proszę pana, ale przecież to tylko kilka tzw. „buchów”, o co panu chodzi?!”. Zdaję sobie sprawę, że w takiej sytuacji moja dalsza praca profilaktyczna z nieletnim, aby wytłumaczyć mu, że zachował się źle, może nie mieć sensu. Skoro ojciec – autorytet, nie widzi problemu, to najwidoczniej jest wszystko w porządku. W takich sytuacjach nie poddaję się i staram się w dotrzeć do świadomości nieletniego i pokazać mu, że wybrane przez niego używki są złe. Rodzice często przychodzą do nas za późno. Gdy zatrzymaliśmy jednego z nieletnich sprawców kradzieży z włamaniem, to jego matka śmiała się i wykrzykiwała, że: „jej syn jest niewinny i żebyśmy się odczepili”. Dzieciak wzrastał w poczuciu bezkarności. Półtora roku później, ta sama kobieta przyszła do nas z prośbą o pomoc, ponieważ syn był wobec niej i jej męża agresywny. Tu widać, że dziecko stopniowo przesuwało granice, sprawdzało rodziców na ile może sobie pozwolić. Dlatego uważam, że im szybciej opiekunowie to zauważą, tym mniejsze jest prawdopodobieństwo, że pociecha im „odpłynie”. Niestety nie wszystkich da się naprawić, niektórzy czerpiąc negatywne wzorce z domu, nie wyjdą na prostą zanim się nie wyprowadzą, usamodzielnią. Niestety bywa, że taki moment nigdy nie nadejdzie.

Czy oprócz ścigania nieletnich, warto ich edukować i uświadamiać, co robicie jako ogniwo, aby dzieci czy też młodzież rozumieli czym jest odpowiedzialność za popełnione czyny?

Bez wątpienia i nie należy w tej kwestii poprzestawać. Nasza policjantka, asp. Karolina Pardej, zajmuje się prowadzeniem prelekcji na terenie powiatu. Dzięki jej ciężkiej pracy, godzinach spędzonych na przygotowaniu się do przeprowadzanych prezentacji, młodzież jest doskonale uświadamiana.

Każdorazowo, podczas przeprowadzanych interwencji, czynności, przesłuchań, każdy z funkcjonariuszy z ogniwa stara się przekazać jakie środki wychowawcze może zastosować sąd. Tak jak opowiedziana przeze mnie historia Konrada – staramy się pokazać dzieciakom, że w dzisiejszych czasach jest tak dużo możliwości realizowania swoich pasji, że szkoda marnować życie na alkohol i narkotyki.

Czy trzeba mieć jakieś specjalne kwalifikacje albo predyspozycje, aby zostać dobrym i skutecznym policjantem w komórce zajmującej się przestępczością i demoralizacją nieletnich?

Myślę, że kwalifikacje są potrzebne, takie jak w każdej komórce, trzeba z pasją podchodzić do powierzonych zadań. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której miałbym spędzić w jakieś firmie 25 lat i wykonywać zawód, który nie daje mi satysfakcji. Ja lubię to, co robię, praca daje mi poczucie spełnienia i wydaje mi się, że to jest właśnie sprężyna, która mnie nakręca. Wstaję rano, trenuję i idę do służby, gdzie nie wiem co mnie spotka. I to mnie właśnie w tej robocie kręci.

Pożądaną cechą w naszej komórce jest dobra kondycja. Oprócz pogoni za sprawcami czynów karalnych, dostajemy nakazy doprowadzenia do ośrodków. Ich realizacja nie jest zawsze taka prosta, bo nieletni robią wszystko, aby tylko odwlec czasie realizację nakazu. Często ukrywają ich rodzice. Jeden dzieciak, którego poszukiwaliśmy, kiedy tylko usłyszał dzwonek do drzwi, wyszedł przez okno na dach i próbował uciec. Staramy się przygotować na takie sytuacje i zabezpieczamy obiekty do których wchodzimy. W tym konkretnym przypadku chłopak bardzo szybko „został sprowadzony na ziemię” – dach altany, po którym uciekał, załamał się, a on spadł na beton doznając delikatnego urazu części ciała określanej mianem „czterech liter”.

Fajnie, że w takiej komórce działają kreatywni ludzie i każdy z nich ma jakieś umiejętności. Jeden niezauważenie wtopi się w tłum i czujnym okiem dostrzeże coś niepokojącego, a drugi znajdzie szybko „nić porozumienia” z przesłuchiwanym sprawcą czynów karalnych. Stworzy atmosferę, która pozwoli na swobodną wypowiedź. Ważne, aby w każdym zespole, to grało i płynnie funkcjonowało.

Każdego dnia robimy coś innego. Może właśnie dlatego, że w sprawach nieletnich nie ma stagnacji. To praca, która w dłuższej perspektywie nie wypala tak łatwo. Jednego dnia jeździmy operacyjnie obserwować grupę, kolejnego po prostu patrolujemy miasto, a następnego „produkujemy” kwity procesowe. Nie mamy czasu na nudę. Oczywiście nie ograniczamy swojego spektrum patrzenia tylko na czyny karalne popełniane przez nieletnich. Współpracujemy z naszą "dochodzeniówką" i "kryminalnym" – przecież każdy nieletni w pewnym momencie staje się dorosły.

Jeszcze jedno, mieliśmy liczne obostrzenia, czas pandemii, czy nie brakowało wam pracy, szkoły były przecież zamknięte?

Niestety czas lockdown’u był dla nas bardziej pracowity niż wcześniejsze lata. To właśnie dzięki prelekcjom prowadzonym przez naszą specjalistkę od profilaktyki, odnotowaliśmy mniej kradzieży, rozbojów, pobić, jednakże okres pandemii przeniósł przestępczość do sieci.

Właśnie w okresie pandemii odnotowaliśmy znaczny wzrost przestępstw popełnianych przez osoby poniżej 17 roku życia za pośrednictwem internetu, takich jak groźby karalne, stalking czy też udostępnianie wizerunku.

Młodzież z naszego powiatu "nie próżnowała" w kwestii zażywania narkotyków. Prowadziliśmy postępowanie, w którym grupa 10 nieletnich popełniła łącznie 127 czynów karalnych dotyczących zażywania, udzielania i handlu narkotykami. Jak widać,mieliśmy co robić.

Może jakieś rady dla kolegów po fachu?

Wydaje mi się, że jeżeli ktoś zostaje policjantem bo chce pomagać ludziom i nie traktuje tego, jak zwykłą pracę, dzięki której może utrzymać rodzinę, to będzie dobrym gliną. Niezależnie od wydziału, który wybierze.

W naszym ogniwie każdy ma jakieś cechy pozwalające na sprawne funkcjonowanie całej machiny, jedna osoba będzie dobra w procesie, a druga świetnie złapie kontakt z dzieciakiem. Idealną sytuacją jest, gdy ktoś posiada wszystkie te cechy, ale to chyba niemożliwe. My stanowimy zgrany zespół.

Nie znam policjanta, który nie miałby satysfakcji z pomocy drugiej osobie, uratowania życia lub zatrzymania sprawcy przestępstwa. „Dziękuję”, które po jakimś czasie usłyszymy od młodego człowieka, wyciągniętego przez nas z „ciemnej strony”, jest największą nagrodą jaką możemy dostać.

Mam przyjemność pracować z pasjonatami problematyki nieletnich. Są to w większości młodzi ludzie, na pewno ta cecha pomaga pokonać barierę w relacji policjant – nieletni.

Podstawą na samym początku jest dobry nauczyciel, na którego akurat udało mi się trafić, podkreślam to po raz kolejny, bo ten gość zasługuje na wyróżnienie. Pozwolę sobie na kilka słów zachęty – mamy w naszym ogniwie trzy wakaty, jeżeli ktoś chciał-by dołączyć do naszego sympatycznego zespołu - zapraszam do kontaktu.

Kilka słów na koniec...

Bartek to przesympatyczny gość, a rozmowa z nim dała mi wiele satysfakcji, może dlatego, że miałem okazję przyjrzeć się jego pracy. Poznałem też jego nauczyciela, to prawda, Paweł Smoliński to prawdziwy glina.

Praca z nieletnimi nie jest łatwa, niektórzy pomyślą, że co oni robią, ganiają za dzieciakami po skwerach i parkach, a to przecież dzięki nim właśnie, nie dość że ogranicza się przestępczość, to ratuje się niejedną młodą duszę przed kryminalną przyszłością.

Policjant od nieletnich to prawdziwy pedagog, zawsze wysłucha, kiedy potrzeba to pogrozi palcem, ale też da dobrą życiową radę, że nie warto być po „złej stronie mocy”.

Czy to w Otwocku, czy też w każdym innym miejscu naszego garnizonu i kraju, każdego dnia odbywa się swoista walka o to, aby dobro, mądrość i rozwaga wzięły górę nad dziecięcym buntem i młodzieżowym cwaniactwem. Tą świadomość przekazują młodym ludziom policjanci od nieletnich, dlatego też życzymy im, aby nie zaprzestawali swojej misji i z uporem pomagali w krzewieniu dobrych idei, a przy tym dzielnie trwali na straży bezpieczeństwa. Bartek, jego koledzy i koleżanki wykonują kawał dobrej policyjnej roboty.

Szacun Bartek i wszyscy, którzy robicie dobrą robotę!