Aktualności

Maratończyk

19.04.2024 • Tomasz Oleszczuk

Wiele osób, z którymi każdego dnia mijamy się na korytarzu biura, ma swoje tajemnice. Dla niektórych pasją jest praca w ogródku, innym radość sprawia zajmowanie się dziećmi lub wnukami, jeszcze inni wypoczywają w kuchni, wyczarowując smakowite dania dla całej rodziny. Są też tacy, dla których całym życiem jest sport. To właśnie dla niego poświęcają większość swojego wolnego czasu, trenując bez względu na pogodę czy też porę roku, aby sprawdzić się na kolejnych zawodach. A nie są to zwykłe turnieje sportowe, lecz biegi maratońskie. Dzisiaj o swojej pasji opowie nam policjant z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji podinsp. Arkadiusz Król.


Zdjęcie: Tomasz Oleszczuk

Jak długo jesteś policjantem i czym zajmujesz się w WRD?

W służbie jestem już od 25 lat i cały czas pracuję w Wydziale Ruchu Drogowego, realizując swoje młodzieńcze marzenia. Zawsze chciałem pracować jako policjant ruchu drogowego i tak się stało. Po przepracowaniu tylu lat w jednym tylko wydziale mogę powiedzieć, że niczego nie żałuję i gdybym mógł przeżyć swoje życie jeszcze raz, wybrałbym tę samą drogę.

Służbę zacząłem jako młody policjant w patrolu na drodze. Każdy kolejny szczebel kariery przychodził wraz z upływem lat służby. Z czasem zmieniały się też stopnie. Pierwszym, zaraz po posterunkowym był sierżant, następnie aspirant, aż do stopnia podkomisarza, który otrzymałem po ukończeniu ówczesnej Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie. Prawdziwy przełom nastąpił wraz z awansem do pracy w Sekcji Analiz, Organizacji i Nadzoru Służby.

Pierwsza myśl, jaka przeszła przez głowę to – jaka praca za biurkiem! Ja? Jednak z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że była to bardzo dobra decyzja i naturalna ścieżka awansu oraz możliwość dalszego rozwoju zawodowego. Tak trafiłem do miejsca, w którym pracuję do dziś (obecnie Sekcji Organizacji Służby), tyle tylko, że teraz jestem jej kierownikiem. Zawsze lubiłem konkretne zadania, więc planowanie sztabowe i układanie pracy wydziału było i jest moją wielką przygodą.


Zdjęcie: Obóz biegowy z grupą Tatra Running - Archiwum prywatne Arkadiusza Króla

W jaki sposób sport stał się częścią Twojego życia?

Pierwsze moje nieśmiałe kroki aktywności sportowej były w 2011 roku. Bieganie jest najprostszą formą ruchu, dostępną niemalże dla wszystkich, więc ta dyscyplina stała się naszym rodzinnym sposobem na zdrowie.

Pierwszą imprezą, w której wspólnie postanowiliśmy pobiec (trzy pokolenia naszej rodziny), był 5-kilometrowy Bieg Konstytucji, który wszyscy ukończyli i można powiedzieć, że od tego się zaczęło. Wtedy też pojawił się pomysł pierwszego maratonu. Uznałem, że skoro biegam bez problemu na dystansach 5 czy też 10 km, to maraton też przebiegnę. Pomyślałem pełen entuzjazmu, że dam radę. Nie bardzo wiedziałem, z czym się to wiąże, jak trzeba się za to zabrać, ale mój zapał rekompensował braki kondycyjne i techniczne. Jak pomyślałem, tak zrobiłem.

W czasie pierwszego maratonu ostatkiem sił dobiegłem do mety z czasem prawie 5 godzin 30 minut. Teraz wspominam ten wynik jako odległą historię, gdyż obecnie biegam maratony w granicach 3 godzin, ale wtedy był to dla mnie nie lada wyczyn. Po zakończeniu biegu psychicznie czułem się niezwyciężony, ale fizycznie dochodziłem do siebie przez kolejnych kilkanaście dni. Z tego, co zapamiętałem, to do 20 kilometra jeszcze biegłem, lecz później zmęczenie narastało i to bardziej był już marszobieg niż bieg, ale udało się go ukończyć, choć ambicjonalnie wynik pozostawiał wiele do życzenia. To był mój pierwszy maraton, do którego podszedłem spontanicznie, nigdy więcej tego nie zrobiłem.

Potem pojawił się kolega-trener, który podpowiadał, co zrobić, żeby aktywnie układać sobie życie i jednocześnie poprawiać swoje wyniki. Po pierwszych biegach i regularnych treningach, kiedy z dnia na dzień biegałem coraz dalej, okazało się, że mam predyspozycje do biegów długodystansowych.

Tak sobie myślę, z perspektywy czasu, że jest coś magicznego w maratonach. Amatorów przyciąga magia tego dystansu. Wiesz, że nie każdy może przebiec maraton, a jak biegasz, to bardzo chcesz się zmierzyć ze sobą, z innymi, z pogodą, trasą. To takie wyzwanie, bardzo twarde i wymagające, a także bardzo ekscytujące. I ta euforia, gdy przebiegasz linię mety, tego nie da się z niczym porównać, to jest taki naturalny doping, wznosi na wyżyny i uzależnia. I czas nie jest już ważny, wynik też się nie liczy, jest tylko to, że dobiegłeś i kolejny raz pokonałeś siebie.

Zresztą są jeszcze biegi ultramaratońskie, ale ja się do nich nie przymierzałem. Znam swoje ograniczenia i takie dystanse przekraczające 50,70 czy 100 km, które głównie odbywają się w terenach górzystych, to naprawdę jest ogromny wyczyn. Ostatnio ze znajomymi, z którymi trenuję, rozmawialiśmy o takich biegach i doszliśmy do wniosku, że są to dystanse bardzo specyficzne. Maratończyk i ultradystansowiec to inna charakterystyka przygotowań i odmienny sposób odżywiania. Maratończyk może przebiec cały dystans tylko na żelach energetycznych, a biegacz ultra nie jest w stanie pokonać takiego dystansu bez posiłku w czasie biegu. Same żele i węglowodany nie dadzą rady sprostać takiemu wysiłkowi.

Przygotowując się do biegu, nieraz uczestniczyłem w górskich obozach biegowych. Pamiętam, że na początku podchodziłem też do nich ambicjonalnie i pierwsze pokonywanie górskich szlaków, szczególnie w górę, były dla mnie ogromnym wyzwaniem, lecz po kilku dniach biegania nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa.

Wniosek był prosty, ta wytrzymałość, którą miałem i uważałem za całkiem dobrą, na asfalcie i była tam wystarczająca, w innych warunkach terenowych tej wydolności było po prostu za mało. Wtedy też zrozumiałem, że chcąc poważnie myśleć o maratonach, muszę częściej pojawiać się na takich obozach w górach, gdyż tylko tam panują odpowiednie warunki terenowe dla budowania wydolności, wytrzymałości i siły biegowej niezbędnej w biegach długodystansowych.


Zdjęcie: Badanie wydolnościowe oceniające główne wskaźniki wydolności i pozwalające określić strefy wysiłkowe.
To najlepszy sposób, żeby zmierzyć aktualną formę i określić możliwości i predyspozycje - Archiwum prywatne Arkadiusza Króla.

Jak wyglądają Twoje treningi? Ile czasu poświęcasz na budowanie formy do zawodów sportowych? Jak przygotowujesz się do biegów maratońskich?

Przygotowania do biegów długodystansowych należy rozłożyć na dłuższy okres. To nie może być miesiąc czy dwa przed startem, ale nawet 6-8 miesięcy systematycznych treningów o stopniowo narastającym obciążeniu, aby się właściwie przygotować.

Moje treningi w ramach przygotowań do maratonu to 6 dni treningowych. W kulminacyjnym punkcie w tygodniu pokonuję wtedy około 120 kilometrów. Kluczowym elementem są wtedy tzw. długie wybiegania, czyli biegi trwające od 2 do 3 godzin, pokonywane spokojnym tempem, które oprócz poprawy wydolności, pozwalają oswoić się z tym, co w biegach maratońskich jest najcięższe, czyli „czasem pracy”.

W tej chwili jestem w cyklu powrotu do formy po ubiegłorocznym maratonie w Berlinie. I przygotowuję się do tegorocznego mojego celu tj. do jednego z największych biegów miejskich na świecie maratonu Chicagowskiego. Impreza odbędzie się jesienią 2024 roku w październiku. Bardzo lubię jesienne maratony, gdyż według mnie wtedy się najlepiej startuje, nie ma zbytnich upałów, przez co komfort biegu jest lepszy. Również cykl przygotowań do jesiennych maratonów w kraju jest optymalny. Nasza zima bywa trudna, tak więc przygotowania od wiosny zwieńczone jesiennym biegiem są najlepszym możliwym rozwiązaniem.

Wracając do planowanego biegu, Chicago jest jednym z maratonów na świecie, który należy do „wielkiej szóstki” tzw. World Marathon Majors. Jest to cykl 6 największych i najsłynniejszych maratonów miejskich na świecie. Oprócz Chicago jest tam jeszcze maraton w Londynie, Nowym Jorku, Tokio, Bostonie i Berlinie. Berlin już zaliczyłem w zeszłym roku. W tym, jak dobrze pójdzie, to zaliczę Chicago, tak więc zostaną mi jeszcze cztery, do realizacji tego projektu.

Co prawda maraton w Berlinie biegłem już dwa razy, pierwszy w 2017 roku i kolejny w zeszłym. Było to związane z tym, że podejście do „Top 6” rozpocząłem właśnie w czasie pierwszego startu w Berlinie, ale pandemia Covid spowodowała, że plan realizacji tego marzenia musiałem odłożyć na później. Do pomysłu wróciłem w zeszłym roku, a w tym mam zamiar go kontynuować. Dodatkowym atutem w realizacji tego projektu była automatyczna kwalifikacja czasowa na maraton w Chicago, z której mogą skorzystać biegacze z najlepszymi czasami. Pozostali muszą liczyć na szczęście w losowaniu lub wyjazd z biurami podróży specjalizującymi się w tego typu wycieczkach.

Wybór Chicago nie jest przypadkowy, to tam w zeszłym roku padł rekord biegowy w maratonie, który teraz wynosi 2 godziny 35 sekund. Poprzedni rekord był z maratonu Berlińskiego z 2022 roku i wyniósł 2 godziny 1 minuta i 9 sekund. Liczę więc na to, że tym roku również będzie bardzo zacięta rywalizacja i być może kolejny rekord. Może nawet uda się pokonać barierę dwóch godzin, kto wie?

Maratony w Berlinie czy też Chicago, to ogromne wydarzenia z udziałem blisko 50000 osób. Są kolorowe, pełne dobrych emocji i przyjaznych ludzi. Te miasta celebrują takie biegi, wyrażające radość i sportową rywalizację w duchu fair play.

W Polsce także mamy swoje miejsca szczególne, do których możemy zaliczyć maraton w Dębnie. To właśnie tam, podczas tegorocznego biegu, ma zakończyć swoją karierę obecny mistrz Polski w maratonie Henryk Szost. Będzie to już 50 edycja tej imprezy, która była jedną z pierwszych organizowanych w naszym kraju. Dębno jest także szczególną lokalizacją, ponieważ to właśnie z tym miejscem wiążą się początki polskiego maratonu i śmiało można je nazwać kolebką polskich biegów długodystansowych. Biegałem tam już kilka razy i wiem, że trasa nie jest łatwa, ale jej ukończenie daje dużo satysfakcji.

Kolejnym ważnym miejscem dla polskich maratończyków jest Szklarska Poręba. To właśnie tam ze względu na specyficzny mikroklimat, porównywany z alpejskim, są najlepsze warunki dla treningów wytrzymałościowych. Specyfika tej lokalizacji pozwala na poprawę wydolności i każdy poważny biegacz długodystansowy w naszym kraju, przyjeżdża na treningi i obozy kondycyjne właśnie do Szklarskiej Poręby. Uwzględniając to, co wspomniałem o klimacie, jest ona nazywana polskim Sankt Moritz.

Zresztą jest znana nie tylko wśród biegaczy, gdyż od dawna przygotowują się tam zawodowi sportowcy trenujący biegi narciarskie, a po otwarciu nowego ośrodka w Jakuszycach również biathloniści. To także fantastyczne miejsce na wycieczki rowerowe po Górach Izerskich. Zaraził mnie nim mój przyjaciel i mentor Mariusz Giżyński, jeden z czołowych maratończyków w naszym kraju.

Wracając do treningów, to należy jeszcze wspomnieć o pogodzie. W krótkich biegach nie ma aż tak dużego znaczenia, natomiast w maratonach pogoda ma znaczenie fundamentalne. Optymalną pogodą dla maratończyka jest 9-10 stopni Celsjusza i delikatne zachmurzenie. Oczywiście bez żadnych opadów i wiatru. W takich warunkach osiąga się najlepsze czasy.

 
Zdjęcie: Po ukończeniu pierwszego Maratonu w Berlinie. Rok 2017 - Archiwum prywatne Arkadiusza Króla.

Co jest najważniejszym elementem wyposażenia biegacza długodystansowego?

Oczywiście podstawą są dobrze dopasowane buty, które muszą być sprawdzone. Na pewno nie odważyłbym się pobiec w żadnym biegu w nowych butach. Przygotowania do maratonu opierają się na tym, że przychodzę na start ze sprawdzonymi rzeczami, których już wcześniej używałem i wiem, że żadna z nich nie sprawi mi niemiłej niespodzianki.

Każdy bieg, taki jak maraton – to ekstremalny wysiłek dla organizmu i wypala z człowieka każdy gram energii, więc w czasie biegu wspomagam się różnego rodzaju żelami energetycznymi, z których podstawę stanowią węglowodany dostarczające mi niezbędnej energii umożliwiającej jego zakończenie. Tu także nie ma miejsca na eksperymenty i ja zawsze bazuję na środkach, które znam i wiem, kiedy ich użyć, aby osiągnąć najlepszy efekt. To także forma treningu i przyzwyczajenie organizmu do przyjmowania żeli energetycznych. Krótko mówiąc, sam maraton to nie jest miejsce na eksperymenty, tutaj używamy tylko sprawdzonych produktów.

A z butami biegowymi, tak jak z butami, w których chodzimy na co dzień, oswajam się powoli. Najpierw używam ich w czasie treningów, sprawdzając, czy nie powodują żadnych ucisków na stopę, choć to oczywiście nie gwarantuje, że w czasie biegu nic się nie wydarzy. Nawet w czasie biegu w najlepszych i sprawdzonych butach, z uwagi np. na warunki pogodowe, może się pojawić jakiś pęcherz, ale my biegacze jesteśmy tego świadomi i przyzwyczajeni do takich sytuacji.

Mam swoją ulubioną markę butów biegowych, chociaż testowałem już wiele różnych, ale zawsze do niej wracam. Ostatnio kupiłem sobie buty z technologią carbonową, które obecnie testuję. Są one dość szybkie, więc na razie biegłem w nich krótkie dystanse 5-10 km, ale na maraton bym się nie odważył ich założyć. Muszę jeszcze trochę bardziej się z nimi zaprzyjaźnić.

Istotna jest amortyzacja, gdyż większość treningów w warunkach miejskich odbywa się na asfaltach i tu dobre buty to podstawa. Staram się również biegać w warunkach naturalnych np. podwarszawskich lasach, takich jak Kampinos, gdyż są one zdrowsze dla organizmu. Pozwalają również oderwać się od miejskiego zgiełku, odstresować i uporządkować myśli w głowie.

Nie wiem ile mam par butów do biegania, ale właśnie między innymi od wygodnych butów biegowych zależy cały bieg. Zaawansowane technologicznie buty potrafią kosztować znacznie powyżej tysiąca złotych, ale ja preferuję zakupy na wyprzedażach. Takie obuwie potrafi być dużo tańsze, a przecież nic nie traci ze swoich właściwości biegowych.

Podsumowując, to absolutną podstawą w maratonie są dwie kwestie techniczne: po pierwsze sprawdzone obuwie i po drugie sprawdzona metoda żywieniowa.


Zdjęcie: Nowy Dwór Mazowiecki „Piąteczka dla każdego”. Pierwsze miejsce w swojej kategorii wiekowej. Rok 2017 - Archiwum prywatne Arkadiusza Króla.

Twoje największe sukcesy sportowe? Samo bieganie maratonów to dla większości ludzi nie lada wyczyn, ale chyba nawet w tym sporcie są kolejne poprzeczki do pokonania?

Moim największym marzeniem było zejście poniżej trzech godzin w maratonie. Dla mnie to taka magiczna liczba, która gdzieś tam zawsze towarzyszy mi przy kolejnych biegach. Jeden raz udało mi się zejść poniżej trzech godzin. We wrześniu 2021 roku w czasie Maratonu Warszawskiego uzyskałem czas 2 godziny 59 minut 32 sekundy. Nieduży margines, ale to na razie jedyny raz, gdy udało mi się przekroczyć tę magiczną barierę trzech godzin. Nigdy wcześniej tak się nie cieszyłem z uzyskanego wyniku i zakończonego biegu.

Mam też innego rodzaju sukces na koncie. Ukończyłem tzw. Koronę Maratonów Polskich. Polegało to na zaliczeniu w okresie 2 lat najbardziej prestiżowych (największych) maratonów w kraju tj. w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i Krakowie oraz maratonu w Dębnie.


Zdjęcie: Archiwum prywatne Arkadiusza Króla

Jakie masz plany zarówno sportowe, jak i zawodowe?

Mamy teraz fajną grupę biegaczy w Komendzie Stołecznej Policji więc staramy się spotykać i razem biegać, choć ze względu na liczne obowiązki służbowe nie zawsze jest to możliwe.

Obecnie moim celem jest World Marathon Majors, czyli elita światowych maratonów. Jak wcześniej wspominałem, w tym roku Chicago, a jak mi dobrze pójdzie, to planuję podjąć rękawice i ruszyć w świat.

A zawodowo – lubię to, co robię i mam nadzieję, że moi przełożeni są zadowoleni z efektów mojej pracy. Jestem osobą spełnioną i wiem, że jestem we właściwym miejscu w życiu.

Dziękuję za rozmowę.