Sylwetki

Pierwszy na mecie - to jest to

31.10.2013 • Dominik Mikołajczyk

W garnizonie warszawskim nie trudno znaleźć osoby z wyjątkowymi zainteresowaniami. Tym razem trafiłam na sierżanta sztabowego Łukasza Trzeciaka z Wydziału Ruchu Drogowego, który jest pasjonatem wyścigów samochodowych.

- Swoją pasję do wyścigów zawdzięczam tacie. Miałem około dziesięciu lat kiedy zabrał mnie i brata na tor wyścigowy w Kielcach, skąd pochodzę. Od tamtej pory nie opuściłem żadnej rundy, która trwa cały weekend. Chyba, że byłem w pracy. W sezonie jest około 10-ciu takich rund. Od 2 lat regularnie biorę udział w Wyścigowym Pucharze Polski, wcześniej startowałem w imprezach amatorskich. W klasie 1N, mówiącej o pojemności i klasie przeróbek auta, startują kierowcy z ograniczonym budżetem. Swojego Fiata  Seicento kupiłem z pełnym wyposażeniem, gotowego do wyścigów. Koszt remontu, przeróbek pojazdu, który bierze udział w wyścigach jest bardzo wysoki. Bardziej opłaca się kupić auto po „liftingu” niż samemu je dostosować do rajdów. To jest drogi sport. Sam zakup wyposażenia sprzętu bezpieczeństwa kosztuje krocie. Auto wyścigowe musi posiadać specjalne pasy bezpieczeństwa. Niezbędny dla kierowcy wyścigowego jest specjalistyczny kombinezon niepalny, bielizna, rękawice, kask, buty. Wszystkie wymagane standardy sprawdzane są przed zawodami oraz przy okazji badań kontrolnych, w trakcie których prócz wyposażenia sprawdza się aktualność badań lekarskich (ważnych rok), regulamin techniczny oraz czy staruje się w odpowiedniej klasie wyścigowej. I najważniejsza sprawa, czy posiada się licencję kierowcy wyścigowego.

Jak można otrzymać licencję?
- Dokument kierowcy wyścigowego można uzyskać po specjalnym kursie, kończonego pomyślnie egzaminem z zasad zachowania na torze, ze znajomości punktów kontrolnych, na których sędziowie obserwują, co jest dozwolone na torze, jakie manewry można wykonać, a jakie nie. Każdy automobilista musi znać zasady fair play. Potencjalny kierowca wyścigowy podczas szkolenia odbywa również praktyczną jazdę po torze, która musi być bezpieczna i prawidłowa. Szkolenia takie prowadzą automobilkluby. Koszt takiego kursu to kwota około 500, 600 złotych.

Dlaczego wyścigi?
- Start w zawodach daje mi pełną satysfakcję, a ile adrenaliny! Po co ścigać się na drodze, gdy można robić to bezpiecznie i z głową na torze? Od pięciu lat należę do kieleckiego klubu. Są tam sami zapaleńcy. Rywalizujemy ze sobą, jednak jest to zdrowa rywalizacja. Po zawodach świętujemy zwycięstwo jednego z nas. Stanowimy jedną, dużą rodzinę. Ponadto wyścigi to walka, rywalizacja bezpośrednia. Łał, ile daje satysfakcji.

Jak doszło do ostatniego wypadku?
W trakcie zawodów byłem już na trzeciej pozycji, kiedy samochód przed samym zakrętem wpadł w poślizg. Miałem 120 km/h, czułem za sobą jednak oddech kolejnego zawodnika i dodałem gazu, a powinienem wtedy zwolnić. Kiedy to zrobiłem, byłem już na zakręcie. Pojazd stanął na dwóch kołach i wywrotka. Samochód nadaje się do remontu albo muszę zainwestować w nowy, na który mnie w tej chwili nie stać. Dla mnie sezon w tym roku skończył się na torze wyścigowym w Poznaniu, gdzie była i oglądała mnie moja mama.

Kiedy jest niepowodzenie to…
- Każdy kierowca największą frustrację przeżywa, gdy podczas zawodów zaczyna ,,szwankować” auto. Człowiek dałby z siebie wszystko, a mechanizm odmawia posłuszeństwa. Na całe szczęście w takich przypadkach na zawody zawsze jedzie ze mną brat. Jest mechanikiem. W autach wyścigowych jest tak, że im niżej pojazd stoi, ma zawieszenie, tym lepszą ma przyczepność.

A jak najbliżsi zapatrują się na ten sport?
- Mama na początku nie rozumiała go. Uważała, że to strata czasu i pieniędzy. Zaprosiliśmy ją z bratem na tor. Kiedy zobaczyła, jakie emocje nam towarzyszą, to teraz już wie, ile to dla mnie znaczy. W chwili obecnej dopytuje się sama, kiedy kupię nowy samochód.

Rozumiem, że służba w Wydziale Ruchu Drogowego KSP to nie przypadek…
- Moim marzeniem była praca w Policji, w ruchu drogowym. Chciałem na co dzień szlifować przepisy ruchu drogowego. Znać procedury i w nich uczestniczyć. Lubię swoją pracę. Dlatego, tak jak powiedziałem na wstępie, jak się ścigać, to na torze i z głową, a nie na drodze, gdzie są inni uczestnicy ruchu drogowego.

podkom. Ewa Szymańska-Sitkiewicz
foto archiwum prywatne
Łukasza Trzeciaka