Sylwetki

Kryminalny o każdej porze

01.04.2014 • Dominik Mikołajczyk

Policjant: asp. Tomasz Korczak
Staż w Policji: 25 lat
Jednostka: KP Czosnów, KPP Nowy Dwór Mazowiecki

Po służbie każdy z nas spieszy się do najbliższych. Tego dnia aspirant Tomasz Korczak kończąc służbę myślał już o domu. Jednak życie tym razem napisało inny scenariusz. Kiedy wsiadł do swojego auta, usłyszał straszny huk. Zachowując się operacyjnie - nie włączając świateł - ruszył spod komisariatu. Podjechał bliżej, powoli zbliżając się do dochodzącego hałasu. Zobaczył mężczyznę, który wybijał kamieniami witrynę sklepową w Czosnowie. Gdy złodziej zorientował się w sytuacji, próbował uciec. Policjant szybko ruszył za nim w pościg. Poinformował dyżurnego i załogę patrolową o zdarzeniu. Po krótkim czasie sam zatrzymał włamywacza. Mężczyzna ma już postawione zarzuty.

Taka postawa może nie jest wyjątkowa dla policjanta, ale godna naśladowania przez innych kolegów.

Aspirant Tomasz Korczak na co dzień pełni służbę policjanta operacyjnego w komisariacie Policji w Czosnowie. Ma już za sobą 25 lat pracy w Policji. Zapytany czy odchodzi na emeryturę, odpowiedział – Nie, nie czuję się  ,,wypalony”  zawodowo. Mam jeszcze do wykonania wiele akcji. Odbył długą drogę zawodową, aby być w tym miejscu, gdzie jest teraz. Pracował między innymi w Policji konnej, w zespole ds. nieletnich, pełnił funkcję na jednoosobowym stanowisku ds. prewencji. Służba patrolowa również nie jest mu obca. W chwili obecnej spełnia się w stu procentach jako policjant kryminalny.

- Podoba mi się, że sam organizuję sobie czas pracy – informuje aspirant Korczak. - Kolejne zatrzymania, akcje. Oczywiście wszystko w uzgodnieniu z komendantem komisariatu. U nas funkcjonuje pełna współpraca. Kiedy muszę, przychodzę do pracy na rano, a kiedy trzeba, to na późne popołudnie i noc. To ciekawa praca. Pełna adrenaliny. Jako policjant operacyjny w małej miejscowości nie obawiam się, że jestem rozpoznawalny. Mieszkańcy wiedzą, kim jestem i co tu robię. Tu nie da się ukryć pewnych rzeczy. W naszym komisariacie jest bardzo dobra atmosfera. Dla nas w słowniku nie istnieje słowo – nie zrobię. Ludzi jest mało, więc pomagamy sobie wzajemnie. To dobry układ. Nikt się nie martwi, że robota nie będzie wykonana. Możemy spać spokojnie.

W pracy zdarzają się trudne chwile. Towarzyszą temu emocje i wtedy można przenosić je na grunt rodzinny. – Ja nigdy nie przynoszę pracy do domu. Taką mam zasadę. W pewnym momencie mojego życia zawodowego był taki czas, że wysiłek w pracy sięgał zenitu, a musiałem zrobić jeszcze więcej. To był ten czas, kiedy rodzina czuła, że coś jest nie tak w pracy. Teraz jest inaczej. Ale tamte lata dały mi dużo do myślenia - dodaje.

podkom. Ewa Szymańska-Sitkiewicz
foto Szymon Koźniewski