Sylwetki

Optymista urodzony 13 w piątek

09.06.2014 • Dominik Mikołajczyk

Dobra komunikacja jest dla niego najważniejsza, bo zbliża ludzi. Komisarz Dariusz Sadoch jest urodzonym liderem, który z charyzmą potrafi z ludźmi rozmawiać i ich integrować. Zawsze uśmiechnięty, z wewnętrzną pogodą ducha przyciąga ich do siebie jak magnes. Posiada wyjątkowy dar do otwierania ludzkich serc, bo sam nie skąpi dobrego słowa i pozytywnej energii.

Policjant: kom. Dariusz Sadoch
Staż w Policji: 22 lata
Jednostka: komendant KP w Karczewie

„Kawa, herbata?” - pyta na powitanie komendant, po czym samodzielnie pędzi z czajnikiem po wodę, przygotowuje filiżanki i cukier. Na biurku piętrzy się „poczta”. Komendant z wdziękiem wnosi kawę, rozmawia, a w międzyczasie odbiera kilka telefonów. „W takiej małej jednostce trzeba być wszechstronnym” – wyjaśnia. Elastyczność jest tutaj na pierwszym miejscu. Dzielnicowy musi umieć zastąpić dochodzeniowca, policjant prewencji - dzielnicowego, a komendant - sekretarkę. Komisariat w Karczewie liczy 25 etatów policyjnych z trzema wakatami oraz dwa stanowiska cywilne. Mała obsada powoduje, że tutaj trzeba znać się na wszystkim. Jeszcze trudniej organizować pracę w najmniejszych policyjnych komórkach tj. posterunkach. Na terenie działania komisariatu obejmującego miasto i gminę Karczew, działają trzy posterunki w gminach: Kołbiel, Celestynów i Sobienie Jeziory liczące po sześciu policjantów. Teren jest dobrze rozpoznany, praktycznie wszyscy nawzajem się znają. Policja spełnia tu rolę doradczą, pomocową, informacyjną itd. Ludzie zgłaszają się praktycznie z każdym problemem, na przykład nielegalną wycinką drzew, uciążliwym sąsiadem czy skradzionym inwentarzem.

- Nie wszystko leży w naszej gestii, ale z reguły, jak się pojawia jakiś problem ludzie pierwsze kroki kierują do nas. Nie możemy ich zignorować. Staramy się przede wszystkim uważnie wysłuchać, a potem szukać rozwiązania i działać. Tak tworzą się lokalne więzi. To właśnie jest dla mnie najważniejsze na tym stanowisku. Wspaniale układa się nam również współpraca z samorządem i innymi instytucjami. Dzięki temu możemy od trzech lat pracować w wyremontowanym budynku, co w efekcie służy nam wszystkim – mieszkańcom i policjantom – mówi komisarz Dariusz Sadoch.

SPOSÓB NA AWANS
„Lubię nowe wyzwania i chcę się w pełni realizować” – odpowiadał wszystkim zdziwionym jego akcesem na stanowisko komendanta w malutkim Karczewie. W oczach innych zajmował ciepłą posadkę, gdzie spokojnie mógłby doczekać emerytury. Jego decyzja, by zmierzyć się z nowymi, często niełatwymi problemami w małym komisariacie była zaskoczeniem. To kolejny dowód, że kom. Dariusz Sadoch lubi wyzwania, a jego wrodzona aktywność musi być spożytkowana. Stanowisko objął przed rokiem z przekonaniem, że uda mu się poprawić komunikację wewnętrzną, a także poprawić sposób postrzegania Policji przez mieszkańców. Opinie, wyrażane podziękowania oraz dobre statystyki świadczą, że zamierzenia zostały zrealizowane. Komendant jest silnie związany z regionem, tu się urodził, tu mieszka i tu z oddaniem pracuje. Lubi rozmawiać z ludźmi i ich poznawać. Kiedy pracuje w weekend, nigdy nie zamyka się w gabinecie. Wykorzystuje sprzyjający czas, aby bliżej poznać swoich współpracowników. Jego wyjątkowe umiejętności interpersonalne bardzo szybko dostrzegł jeden z jego ówczesnych komendantów powiatowych, którego podwoził służbowo do pobliskiej Góraszki. Wystarczyło zaledwie kilkanaście minut rozmowy, aby nazajutrz objąć stanowisko oficera prasowego.

- To najbardziej niespodziewany awans w mojej karierze. Niewiele wiedziałem o pracy oficera prasowego, bo pracowałem wówczas w prewencji jako asystent ds. wykroczeń, a jednocześnie oskarżyciel publiczny. Po wyjściu z gabinetu komendanta czekała już na lini pierwsza dziennikarka z pytaniami. Przeszedłem prawdziwy chrzest bojowy, a raczej prasowy. Na tym stanowisku nauczyłem się, że najlepszą inicjatywę można zniweczyć kiepską oprawą, dlatego tak ważny jest sposób podawania informacji. Wiedza zdobyta w owym czasie bardzo mi się dziś przydaje – mówi kom. Dariusz Sadoch.

SZCZĘŚCIARZ?
Wiele osób uważa, że jest szczęściarzem, chociaż urodził się 13 w piątek. Owszem, optymistycznie patrzy na świat, ale stoją za tym niełatwe doświadczenia rodzica zmagającego się z chorobą jednej z córek. On jednak nie rozpacza, nie narzeka. Podkreśla, że trzeba się bawić, tańczyć i żyć. Jest towarzyski i pomocny. Przejmuje się mocno, ale krótko, bo rozpacz zabija człowieka. Zamiast tego otwiera się na ludzi, potrafi utrzymać trwałe więzi ze swoimi obecnymi, a także dawnymi kolegami. Niewątpliwie wzbudza zaufanie, a wszystkie jego życiowe doświadczenia pozwalają mu znaleźć wspólny język z młodzieżą. Od 12 lat spełnia się w roli kuratora społecznego. Dobrze rozumie problemy młodych, sam należał do chłopaków, którzy zawsze mają coś do powiedzenia i zbyt często pytają „ale dlaczego?” Z tamtych czasów została mu ogromna pasja do piłki nożnej. Jako kierownik drużyny gra na pozycji bramkarza. Z wrodzonym sobie talentem organizacyjnym scala drużynę, która od kilku lat doskonale spisuje się na arenie sportowej. Największy sukces osiągnęła podczas III Mistrzostw w Piłce Nożnej o Puchar Komendanta Stołecznego Policji zdobywając najwyższe trofeum jako najstarsza drużyna (średnia wieku 42 lata) w finale z młodymi zawodnikami Oddziału Prewencji Policji.

- Nie ma turnieju bez naszego udziału. Trenujemy raz w tygodniu. Moja żona coraz częściej delikatnie wytyka mój wiek. Ciężko jednak odwiesić korki na kołek, ale trzeba przyznać, że to gra kontaktowa, a nie szachy. Trudno ustrzec się drobnych urazów i siniaków, ale właśnie wtedy czuję, że żyję. To również wspaniała forma integracji policyjnego środowiska, czemu młode pokolenia nie poświęcają tyle uwagi. Pielęgnowanie więzi, dyskusje, omawianie wspólnych spraw niweluje stres, ale przede wszystkim pozwala budować trwały fundament, który w zawodzie policjanta jest nieodzowny.

Elżbieta Sandecka-Pultowicz
foto Dominik Mikołajczyk