Sylwetki

Siła walki

30.07.2014 • Dominik Mikołajczyk

Pomimo absorbującej pracy zawsze znajduje czas na towarzyszący mu od lat sport. W wieku 12 lat rozpoczął naukę karate. To mama woziła go z braćmi na treningi i była wiernym kibicem. Sierżant Konrad Tarczyński pracuje w Policji od 3 lat. W komendzie powiatowej w Grodzisku Mazowieckim pełni służbę w wydziale patrolowo-interwencyjnym.

Policjant: sierż. Konrad Tarczyński
Staż w Policji: 3 lata
Jednostka: Wydział Patrolowo-Interwencyjny KPP Grodzisk Maz.

Czym się Pan kierował wstępując do Policji?
Mogę powiedzieć, że tradycją rodzinną. Dziadek przed laty był policjantem. Przekazał mi i moim bliskim to, co najcenniejsze ze służby w Policji - chęć niesienia pomocy potrzebującym. Poszedłem w jego ślady. Dzięki niemu zawód policjanta stał mi się bardzo bliski. Postanowiłem najpierw sprawdzić swoje możliwości i ukończyłem liceum o profilu policyjnym w Piastowie. Następnie wstąpiłem w szeregi Policji. Po ukończeniu kursu podstawowego trafiłem do komisariatu na Białołęce. Tam też odbyłem pierwsze praktyczne ,,lekcje” naszego zawodu. Kilka miesięcy później przeniosłem się do komendy powiatowej w Grodzisku Mazowieckim do wydziału patrolowo-interwencyjnego.
 

Co Pana zdaniem jest niezbędne w tej pracy?
Z trzyletniego doświadczenia wiem, że niezastąpiony jest silny charakter, opanowanie, ale również świetna znajomość taktyk i technik interwencji. Staram się zawsze rozwiązywać spory ugodowo. Stawiam przede wszystkim na rozmowę. Jednak nie każdy napastnik jest skłonny do negocjacji, dlatego czasami muszę użyć środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej. Do każdej interwencji podchodzę indywidualnie, bez względu na to czy są to: awantury domowe, zakłócania spoczynku nocnego, włamania i kradzieże pojazdów. Zawód ten jest specyficzny. Pracując w tej samej formacji, a zmieniając tylko wydział, możemy wykonywać inne zadania. W naszej pracy cel jest jeden – sprawca musi zostać ukarany, a pokrzywdzony otrzymać wsparcie.
 

Jak pogodzić służbę ze sportem?
Na treningi chodzę 2 - 3 razy w tygodniu. Nie koliduje to z moją codzienną służbą. Jestem trenerem kadry narodowej karate fudokan i jej zawodnikiem. Przez wiele lat sam byłem juniorem w karate. W jaktorowskim Klubie Karate Fudokan Zanshin zrzeszamy nie tylko najmłodszych, ale również seniorów. Ucząc ich sztuk walk czuję się potrzebny i spełniony. Karate to moje ,,drugie życie”. Podczas treningów poznałem żonę. Jestem jej trenerem. Czasami walczymy ze sobą na macie – śmieje się Pan Konrad i dodaje – ale nigdy w domu! Dla mnie sport, to nie tylko mozolne treningi, to przede wszystkim samodyscyplina. Dlatego jeszcze pływam, a zimą uprawiam snowboard. Dzięki mojej pasji wyjeżdżam na zawody do różnych zakątków świata. A od października wznawiam studia. Mam wiele zajęć, nigdy się nie nudzę. Jeśli nie pracuję, to trenuję.

Dziękuję za rozmowę.

podkom. Ewa Szymańska-Sitkiewicz
foto archiwum prywatne Konrada Tarczyńskiego